Tajlandia z dzieckiem: Gdzie zobaczyć słonie w Tajlandii? Czy wolno jeździć na słoniach? Sanktuaria i rezerwaty słoni. Dziś będzie trochę o słoniach. Przed wyjazdem do Tajlandii postanowiłam zajrzeć do książek Neli, bo przypomniało mi się, że wiele razy opisywała ten kraj. W jednej z nich „10 niesamowitych przygód Neli” znalazłam reportaż o tym, jak Nela jeździ na słoniu. Sporo jest tam fajnych informacji o słoniach, autorka wspomina też o szacunku do tych zwierząt i „oswajaniu” by na nich jeździć i używać jako środka transportu. Są też zdjęcia, gdzie Nela jeździ na słoniu, a obok na grubym łańcuchu podąża za słonicą małe słoniątko. I chociaż ten łańcuch powinien już zapalić u mnie czerwoną lampkę, nie zapalił. Muszę się przyznać, że ciągle jeszcze wtedy myślałam, że jest „złe” i „dobre” jeżdżenie na słoniu. Że jeśli na naszych oczach nie krzywdzi się fizycznie słoni w trakcie jazdy i traktuje „łagodnie”, to słoniom nie dzieje się krzywda. Na szczęście do naszych podróży przygotowujemy się razem z mężem, a to oznacza, że jest zawsze druga osoba, która zapoznaje się z sytuacją. Ja bym pewnie po lekturze książek Neli szukała miejsca, w którym moglibyśmy pojeździć na słoniach bez kaca moralnego. Mój mąż natomiast o słoniach zrobił porządny reseach. Czy wolno jeździć na słoniach? A więc kochani, przejażdżka na słoniu zawsze oznacza krzywdę dla tych zwierząt. Po prostu, NA SŁONIACH SIĘ NIE JEŹDZI. Proces przystosowania słoni do wożenia ludzi opiera się na wczesnym odebraniu zwierząt od matki i łamaniu ducha / wolnej woli słonia przez torturowanie, odmawianie pokarmu, ból fizyczny, łańcuchy, przypalanie, nadrywanie uszu. Słonie, które wożą ludzi przeszły taki proces, by dać się teraz sterować swoim „opiekunom”. Bo słoń to nie siła napędowa ani rodzaj zwierzęcia domowego. Słoń to dzikie zwierzę i błędem jest porównywanie go do koni. Bardzo cenię Nelę jako dziecięcą podróżniczkę i reporterkę, wierzę też, że reportaż o jeździe na słoniach w jej książce powstał z niewiedzy, a nie z braku troski o zwierzęta. Fajnie by jednak było, by autorka w jakiś sposób się do tego reportażu ustosunkowała (a jeśli to już wcześniej zrobiła bardzo bym prosiła o namiary pod tym postem), gdyż ciągle zbyt mało ludzi wie, czym tak naprawdę jest jazda na słoniu. Gdzie zobaczyć słonie w Tajlandii? Jeśli w Tajlandii chcecie zobaczyć słonie z bliska i ich nie krzywdzić, wybierzcie miejsca, które nazywają się elephant sanctuary, czyli sanktuaria, gdzie znajdują się uratowane słonie. Każde z tych zwierząt ma swoją dość smutną historię, ale również nadzieję na przyszłość bez przemocy. Tu słoni się do niczego nie zmusza, jeśli chcą Wam z rąk zjeść banany, podchodzą, jeśli nie, nikt ich do tego nie nakłania. Podobnie z kąpielą, słonie kapią się same, by ich wolność nie była ograniczana. Nie ma tu łańcuchów. O ile w sanktuariach raczej nie oferuje się jazdy na słoniach, to w niektórych turyści są zachęcani do wybrania opcji z kąpielą słoni. Muszę się Wam przyznać, że po tym, jak poczytaliśmy o słoniach, kąpiel na pokaz z turystami również nie wydawała nam się fair w stosunku do tych zwierząt. Postanowiliśmy podziwiać je, a nie traktować jako obiekty rozrywki. Dlatego przy wyborze sanktuarium upewniliśmy się, jak tak naprawdę dane sanktuarium funkcjonuje. My odwiedzilibyśmy sanktuarium Samui Elephant Sanctuary: Na stronie sanktuarium znajdziecie wiele rzetelnych informacji i dowiecie się, dlaczego nie powinno się nie tylko jeździć na słoniach, ale i ich kąpać (chodzi tu o kąpiel jako turystyczną atrakcję). Co mnie zachwyciło podczas wizyty w sanktuarium, to szanowanie odczuć i nastrojów słoni. Jeśli słoń nie chciał podejść do odwiedzających i jeść, nikt takiego słonia nie zmuszał. Na pierwszym miejscu zawsze stały słonie, a nie turyści, również wśród odwiedzających nie zdarzyło mi się zauważyć aroganckich ludzi, którzy oczekiwaliby pokazu cyrkowego od tych wspaniałych zwierząt. Każdy zachowywał się jakby był u słoni w gościach, a nie jak pan i władca całego stworzenia. Właśnie dlatego polecamy Wam to miejsce. Jak wygląda wycieczka do słoni w sanktuarium słoni Samui Elephant Sanctuary? Datę wycieczki opłaca się zamówić przed wyjazdem, jeśli macie mniej więcej zaplanowaną trasę i wiecie, w jakich dniach będziecie w danym miejscu. W sanktuarium na Koh Samui oferowane są dwie wycieczki dziennie. Myśmy ze względu na upały, a byliśmy w marcu i to, że odwiedzaliśmy słonie z naszą pięcioletnią Zosią i niespełna dwuletnią Tamarą, wybraliśmy wycieczkę poranną. W ramach wycieczki zagwarantowany jest przejazd (przyjeżdżają po Was i odwożą do hotelu). Po przyjeździe do Samui Elephant Sanctuary macie czas na wypicie kawy i przegryzienie czegoś słodkiego (wszystko w cenie) przed wycieczką. Słonie są w tym czasie za barierką, a Wy możecie je poobserwować. Następnie przechodzicie do miejsca, w którym możecie karmić słonie przez barierkę. Przed karmieniem jesteście poinstruowani, jak zrobić to bezpiecznie dla Was i dla słoni. Jedzenie dla słoni oferuje w ramach ceny wycieczki sanktuarium. Po karmieniu dostajecie torbę z jedzeniem dla słoni oraz wodę dla Was i jesteście podzieleni na małe grupy. Każda grupa dostaje też przewodnika. Ośrodek oferuje nieodpłatne środki przeciw komarom oraz środki dezynfekcji. Musicie też oczywiście przed karmieniem słoni umyć ręce, by nie narażać słoni. W trakcie wycieczki Wasz przewodnik pokazuje Wam poszczególne słonie, które mieszkają w sanktuarium i opowiada ich historie. Potem podchodzicie do danego słonia (przy każdym słoniu jest jego opiekun) i możecie go karmić. Jeśli słoń nie ma ochoty akurat na towarzystwo, nikt go nie zmusza. Na koniec wycieczki obserwujecie kąpiel słoni. Po wycieczce, czeka na Was przepyszny obiad. Ile kosztuje wycieczka do słoni w sanktuarium słoni Samui Elephant Sanctuary? Nie oszukujmy się, wycieczka do słoni nie należy do najtańszych. Dorośli płacą 3000 Baht (ok 360 zł) a dzieci w wieku 11-5: 1500 Baht. Pamiętajcie jednak, że nie płacicie jedynie za wycieczkę, ale za wyżywienie dla słoni poza sezonem turystycznym, gdy „ruch” w sanktuariach jest właściwie zerowy. Poza tym maltretowanych słoni nie wyrzuca się na ulicę, więc jeśli ośrodek chce takiemu słoniowi pomóc musi go za horrendalne sumy od oprawców odkupić. Dochodzą do tego też koszty utrzymania ogromnych połaci terenu, na którym przebywają uratowane słonie. Traktujcie więc tę sumę jako Wasz wkład w pomaganie słoniom, a nie opłatę za wycieczkę. Jak pomóc słoniom w czasach pandemii Covid-19? Pandemia Covid-19 spowodowała, że liczba turystów zagranicznych w Tajlandii spadła niemal do 0. Brak turystów oznacza brak dochodu w sanktuariach dla słoni, a co za tym idzie brak pieniędzy nie tylko dla osób tam pracujących, ale i na jedzenie dla słoni. Jak więc możemy pomóc słoniom? Bardzo prosto. Samui Elephant Sanctuary utworzyło stronę, na której możecie kupić różnie pakiety jedzenia dla słoni i zapłacić przez PayPal: Pamiętajcie, to czy sanktuaria będą ciągle funkcjonować po pandemii, zależy od tego czy tę pandemię przetrwają. Zachęcam więc Was do pomagania. Co jeszcze mogę zrobić? Odwiedzając sanktuaria słoni pamiętaj, że osoby tam pracujące to nie dorobkiewicze, a pasjonaci, którzy pracują tu z pasji, a nie z chęci „dorobienia się”. Jednak i oni mają rodziny i muszą się utrzymać. Skoro jesteś w Tajlandii, znaczy, że sam nie przymierasz w kraju głodem. Doceń pracę Twojego przewodnika, daj mu napiwek. Czy warto zabierać dzieci do sanktuarium słoni? Tak. Była to jedna z piękniejszych rzeczy, które spotkały nas w Tajlandii. Słonie są niesamowicie delikatne, jeśli chodzi o kontakt z dziećmi, a ich opiekunowie zawsze dbają, by ten kontakt był bezpieczny. Dziewczynki mogły same karmić słonie i nawet pogłaskać je po trąbie. Nawet już same przebywanie w pobliżu tych majestatycznych zwierząt to niesamowite przeżycie, którego nie da się zapomnieć. Bardzo ważne jest mówienie dzieciom o tym, jak zwierzęta należy traktować i co można zrobić by tym zwierzętom pomóc. Oczywiście słonie są również i w zoo, ale tych dwóch miejsc nie da się z wielu oczywistych powodów porównywać. Po wizycie w sanktuarium słoni na Koh Samui w Tajlandii, Zosia powiedziała, że chce w przyszłości ratować słonie, a młodsza pociecha do dziś pokazuje, jak się karmi słonie bananami. Podaj dalej Im więcej turystów i podróżników będzie świadomych sytuacji słoni, tym mniej będzie miejsc, które oferują przejażdżkę na słoniu. Pamiętajcie w krajach utrzymujących się z pieniędzy turystów, inwestuje się w to z czego korzystają turyści i co przekłada się na zysk. Jeśli turyści przestaliby na słoniach jeździć, nie byłoby miejsc, które takie przejażdżki oferują. Wierzę, że większość ludzi, która się decyduje na przejażdżkę na słoniu nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę płacą za to słonie, dlatego nie przechodź obok tego postu obojętnie: „Podaj dalej”! Informuj innych! Chcecie przeczytać więcej o Tajlandii? Na ten temat pisało też National Geographic Polska Podziel się:
144 Rambutri, Taladyan Pranakorn, Bangkok, Tajlandia. Siddharta to restauracja fusion, która specjalizuje się w kuchni indyjskiej i tajskiej, schowana w dolnej części Khao San Road. Można tu skosztować przepysznych dań głównych za około 120 funtów. Ciemny wystrój sprawia, że otoczenie jest niezwykle przyjemne.Tajlandia – to tu planujecie spędzić swój egzotyczny urlop?Wyobrażacie sobie rajskie plaże, biały piasek, drinka z palemką? To teraz się uszczypnijcie i usiądźcie wygodnie, bo dowiecie się, co tak naprawdę czeka na Was na miejscu! Podpowiem też, co warto od razu zrobić po przylocie, oraz na co uważać i czego się Maya Bay 1. Po przylocie do Tajlandii od razu poczujecie specyficzny zapach ciężkiego, tropikalnego powietrza. Z czasem przywykniecie i stanie się on Wam obojętny. 2. Warto już na lotnisku zainwestować w lokalną kartę SIM. Pomoże Wam to w poruszaniu się po mieście, znalezieniu najbliższej stacji metra czy przystanku tramwaju wodnego. 3. W Tajlandii jest gorąco i żar się leje z nieba. Temperatury przekraczają 30 stopni Celsjusza (wyjątkiem są tereny w górach, gdzie bywa nieco chłodniej). Krem z wysokim filtrem jest tu obowiązkowy! 4. W Tajlandii powietrze jest bardzo ciężkie, wilgotne (wilgotność sięga nawet 60-70%!) i gorące. Po całym dniu spacerowania po mieście będziecie się lepić i marzyć o prysznicu 😉 Bangkok w okresie Świąt Bożego Narodzenia 5. Chodniki dla pieszych pozostawiają wiele do życzenia. Bywa, że nie ma ich wcale, nawet w Chiang Mai czy Bangkoku. A jak już są to są albo dziurawe, albo nagle wyrastają z nich słupy i schody, albo są zastawione skuterami lub straganami i ciężko przejść. Dlatego jeśli wybieracie się z dzieckiem i macie zamiar jeździć wózkiem to polecam raczej zabrać ze sobą chustę lub nosidełko. Chodniki w Chiang MaiUliczny stragan w Chiang Mai 6. W Bangkoku jest brudno. Bardzo. Wasze stopy (jeśli chodzicie w klapkach/sandałach/japonkach) będą mienić się wszystkimi odcieniami brudu 😀 7. Po ulicach zarówno dużych miast jak i mniejszych miejscowości biegają szczury i karaluchy. Musicie się przyzwyczaić do tego widoku 😉 Zdradzę Wam, że szczury najczęściej mają swoje nory w takich dużych drzewach, albo siedzą pomiędzy workami ze śmieciami. Tuk Tuk , Bangkok, Tajlandia 8. Śmieci – są wszędzie. Tajowie nie dbają o czystość i środowisko. Potrafią wypić szejka i rzucić na żywopłot plastikowy kubek. Rzucają na ziemię zużyte opakowania i zupełnie się tym nie przejmują. Rzeki i kanały w Bangkoku są zasypane przez plastik. Widziałam nawet płynącą poduszkę, buty i szmaty! 9. Wszystko pakowane jest w plastik. Kokos, pojedynczy banan, ziemniak, jabłko czy papaja, a do każdego zakupionego w sklepie jogurtu dołączają plastikową łyżeczkę. Dlatego warto odmówić pakowania zakupów za każdym razem w osobną siatkę, a najlepiej mieć ze sobą bawełnianą torbę na zakupy. 10. Na ulicach Bangkoku będą Was zaczepiać kierowcy tuk-tuków, taksówek, panie oferujące masaż, panowie oferujący wieczorne show dla dorosłych o nazwie “ping pong show”, oraz projektanci garniturów na miarę. Tajlandia, Bangkok – Khao San Road 11. Na tę okoliczność, możecie zakupić sobie taką koszulkę 😉 Możecie też zwyczajnie odmówić, składając ręce jak do modlitwy i uprzejmie się uśmiechnąć. 12. Uprzejmy uśmiech ze strony Tajów spotkacie prawie na każdym kroku. Tajlandia to w końcu “kraj uśmiechu”, gdzie wszyscy są życzliwi i mili. Wiedzcie, że zdarzają się jednak ludzie, którzy nie muszą się cały czas uśmiechać – mają do tego prawo. Pamiętajcie też, że nie każdy Taj musi być miły i życzliwy. Zdarzają się i tacy, których bardziej interesuje Twój portfel. Dlatego wychodząc na miasto bądźcie czujni i miejcie oczy dookoła głowy! 13. Tajowie bardzo kochają swojego króla, który rządził państwem przez 70 lat. Traktują go wręcz jak półboga i darzą ogromnym szacunkiem. Król zmarł w 2016 roku, a tron przejął jego jedyny syn. Żałoba po śmierci króla trwała cały rok! 14. Za obrazę majestatu grozić może nawet do 30 lat więzienia. Dlatego miejcie na uwadze, że Tajowie z niesamowitym szacunkiem traktują np. obrazy z wizerunkiem króla, a nawet pieniądze, na których również widnieje wizerunek monarchy. Najbezpieczniej jest nie poruszać w rozmowie z lokalnymi mieszkańcami tematów związanych z królem 😉 Macie wtedy pewność, że nikogo przypadkiem nie urazicie. Tajlandia – Wat Pho 15. Wszystkie bankomaty pobierają prowizję za wypłatę pieniędzy! Więcej na ten temat napisałam Wam tu. 16. Gotówka to król! Rzadko można płacić kartą, a jak już się uda to często doliczana jest prowizja, w wysokości 3% wartości transakcji. 17. Aby wymienić pieniądze w kantorze, musicie mieć przy sobie paszport. Zawsze! Więcej ważnych informacji na temat kantorów i wymiany walut znajdziecie w tym wpisie. Tajlandia – kantor z najlepszym kursem 18. Klimatyzacja daje w kość! W metrze, coworkingu, centrum handlowym, taksówce klima działa na maxa. Podczas gdy na zewnątrz panuje ponad 30 stopniowy upał, w wielu pomieszczeniach klima podkręcona jest do max 18-20 stopni. Wydaje się spoko, ale siedząc i pracując można zmarznąć! Weźcie na tę okoliczność lekką bluzę. 19. WiFi w Bangkoku teoretycznie dostępne jest wszędzie, ale czasem internet dosłownie kapie i ciężko jest cokolwiek zrobić. Jeśli planujecie np. pracę zdalną, polecamy znaleźć sprawdzoną kawiarnię lub coworking. Inna sprawa to WiFi w Chiang Mai! Tam to internet śmiga jak szalony 😉 20. Planujesz w Tajlandii pracować zdalnie? Wiedz, że w takim razie, mając tylko wizę turystyczną pracujesz nielegalnie. Tym samym nie chwal się lokalnym mieszkańcom, że jesteś tu na “workacjach”. Wszyscy są mili, ale nigdy nie wiesz, czy ktoś nie postanowi Cię podkablować. To samo dotyczy wolontariatu! 21. W tajskich łazienkach nie ma zasłony oddzielającej prysznic od WC czy reszty pomieszczenia. Także kiedy bierzesz prysznic, przy okazji zalewasz całą łazienkę. W Chiang Mai mieliśmy pokój z łazienką składającą się z prysznica i WC. Umywalka była na zewnątrz, w pokoju, a odpływ z niej znajdował się pod prysznicem, który był zaraz obok WC. Myjąc ręce w umywalce, od razu można było umyć stopy osoby, która siedziała na WC 😉 Łazienka na poniższym zdjęciu to już zupełnie inna sprawa, ale wciąż nie ma zasłonki 😉 22. W Tajlandii prężnie działają pralnie, a ceny za wypranie kilograma ciuchów w Bangkoku zaczynają się od 20 THB. W Chiang Mai od 20 THB zaczynają się ceny jednego prania do max 8 kg. Dlatego nie warto zabierać ze sobą wypchanej ubraniami po brzegi walizki i dźwigać jej podczas wyjazdu 😉 23. Aby wejść do świątyni czy Pałacu Królewskiego musicie mieć odpowiedni ubiór. Zarówno kobiety jak i mężczyźni muszą mieć zakryte ramiona, brzuchy oraz nogi. Warto mieć więc długą spódnicę, sukienkę lub spodnie, oraz coś do narzucenia na ramiona np. cienka bluzka/koszula. 24. Komunikacja miejska np. w Bangkoku jest na wysokim poziomie. Kursują tam kolejki MRT, BTS, tramwaje wodne, autobusy miejskie. Do tego macie do dyspozycji taksówki oraz tuk-tuki. 25. Kierowcy taksówek lubią zawyżać cenę za przejazd. Dlatego zawsze poproście o włączenie taksometru. Jeśli kierowca odmówi i zasugeruje swoją kwotę, nie zgadzajcie się na to i zrezygnujcie z jego usług. Taksówek w Bangkoku jest multum. Np. nam kierowca taksówki zaproponował za kurs z Wat Khlong Toey Nok do stacji BTS 100 THB. Tę samą trasę pokonaliśmy autobusem, płacąc 7 THB za osobę! 26. Uważajcie na komary! O ile w miastach nie ma dużego zagrożenia np. malarią, to w niektórych rejonach takie zagrożenie jest już dużo wyższe. Szczególnie w miejscach gdzie jest bardzo wilgotno, są zbiorniki wodne i duże opady deszczu. Dlatego warto zainwestować na miejscu w repelent przeciw komarom. Malaria, denga lub wirus zika to niekoniecznie najlepsza pamiątka jaką możecie przywieźć z Tajlandii. 27. W Tajlandii kwitnie seksturystyka. Niestety powszechnym widokiem są młode, często niepełnoletnie Tajki prowadzące się za rękę ze starszymi mężczyznami z Europy, Ameryki czy Australii. 28. Prostytucja w Tajlandii jest nielegalna. Ale nikt się tym nie przejmuje. Nie ma sprecyzowanego prawa, które mogłoby winić za seks z nieletnią. Prostytutki bez żenady zaczepiają ludzi na ulicach. Bywa, że wręcz krzyczą za mężczyznami albo od razu “wieszają” się na potencjalnym kliencie. Tym samym seksturyści czują się bezkarni i korzystają z tego do woli. 29. Bardzo popularne są operacje plastyczne oraz wybielanie skóry. Azjaci uważają, że im bielsza skóra tym lepiej się wygląda. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Na ulicach często można spotkać osoby z wręcz białą twarzą, upudrowaną talkiem. 30. Operacje zmiany płci są tu bardzo popularne i na ulicach często spotkacie osoby, które poddały się takiemu zabiegowi. Zazwyczaj są to mężczyźni, którzy zmienili płeć na damską. Tajlandia – ladyboys przy Khao San Road 31. W Tajlandii (jak i całej Azji Południowo – Wschodniej) najbardziej wątpliwymi atrakcjami turystycznymi są: jazda na słoniu, wycieczka do tygrysów, prowadzenie małp na łańcuchu czy odwiedziny wioski z plemieniem Karen. Zastanów się sto razy, zanim zdecydujesz się na udział w takiej “atrakcji”. Jest wiele różnych alternatyw, które nie przyczyniają się do cierpienia zwierząt i ludzi. 32. Najtańsze linie lotnicze latające z Tajladnii do krajów sąsiadujących lub na południowe wyspy to linie VietJet Air oraz AirAsia. 33. Tajowie kochają kolendrę i dużą ilość cukru w szejkach owocowych. Jeśli nie przepadacie za smakiem kolendry to polecam zawsze, ale to zawsze poinformować obsługę podczas składania zamówienia. To samo dotyczy cukru 😉 34. W Tajlandii ilość bezdomnych psów jest ogromna. Bezpańskie zwierzaki można spotkać wszędzie – w miastach, wioskach, parkach, przy drogach czy w górach. My poruszeni widokiem chudych czworonogów woziliśmy zawsze w bagażniku skutera suchą i mokrą karmę aby dokarmić psiaki. Niech chociaż raz na czas nie idą spać z pustym brzuszkiem. Ciężko stwierdzić czy to dobrze czy źle, że je dokarmialiśmy… ale widok tych zwierząt był bardzo, bardzo przykry. Psy nigdy nie były wobec nas agresywne. To byłoby na tyle 😉 Absolutnie się nie zrażajcie! Tajlandia to super przygoda. Pamiętajcie jednak, że każdy kraj ma swoją ciemną stronę.
1. JAZDA NA SŁONIU. Tajlandia, początek podróży po Azji południowo-wschodniej. Pierwszy raz widzę słonia „na wolności” w Ayuthaya. Turyści siedzą w wielkim koszu i jadą przez miasto na przystrojonym i przestraszonym zwierzęciu. Bardzo smutny obrazek. Nie chcę robić tego samego. Niestety jedziemy do Umphang, pod granicę Birmy
Informacje MSZ Osoby zaszczepione i ozdrowieńcy mogą podróżować do Tajlandii bez dla osób niezaszczepionych też nie jest obowiązkowy, ale w celu swobodnego przemieszczania się po kraju należy okazać dowód wykonania testu PCR lub profesjonalnego test ATK do 72 godzin przed podróżą. (ostatnia aktualizacja: r.)TajlandiaTajlandia to kierunek coraz częściej wybierany przez polskich turystów. Choć podróż samolotem jest długa, ceny lotów są stosunkowo niskie. Niewysokie są również ceny w samej Tajlandii, dlatego wybierając ten kierunek jako cel urlopu, można odpocząć w pięknym miejscu, nie wydając zbyt wielu z Polski w Tajlandii z pewnością zachwyci gorący klimat oraz egzotyczny charakter. Krystalicznie czysta woda, cudowne, szerokie, piaszczyste plaże, a do tego zapierająca dech w piersiach, niecodzienna, często dziewicza przyroda, to znaki rozpoznawcze tego azjatyckiego dla siebie znajdą tu zarówno ci, którzy pragną odpocząć na rozgrzanym słońcem piasku, jak i miłośnicy turystycznych przygód. To również raj dla tych, którzy uwielbiają nurkować, ponieważ Tajlandia obfituje w rafy koralowe. Jazda na słoniu, aromatyczna kuchnia, czy zwiedzanie azjatyckich świątyń? Wszystkiego tego doświadczyć można właśnie w warto wiedzieć o Tajlandii?Bangkok - stolica Tajlandii, a jednocześnie jej największe miasto. To także jedno z najgorętszych miast na świecie, przez Tajlandczyków nazywane Krung Thep (Miastem Aniołów). Odwiedzając je, nie można pominąć jego największych zabytków i turystycznych atrakcji, takich jak świątynie Wat Phra Kaew, Wat Pho, Wat Arun, Wat Benchamabophit, czy Wat - jedna z najbardziej charakterystycznych i najpiękniejszych wysp Tajlandii. Warto zobaczyć przede wszystkim wodospady Ton Sai oraz Bang Be, a także świątynię Wat Chalong, w której znajduje się słynna figura Luang Pho Chaen. Nie można pominąć także Parku Narodowego Khao Phra Taeo, plaży Patong Beach i Kata Noi - dawna stolica Tajlandii, obecnie intrygujące miasto zabytkowych ruin. Większość zabytków leży na wyspie, która znajduje się u styku trzech rzek: Lopburi, Pa Sak i Chao Phraya. To idealne miejsce na jednodniową wycieczkę, zwłaszcza jeśli znajdujemy się w pobliżu Satchanalai - jeden z dziesięciu parków historycznych Tajlandii, utworzony dla ochrony ruin królestwa Sukhothai. Na terenie parku znajduje się wiele historycznych, istotnych kulturowo obiektów. Są to między innymi: Wat Phra Sri Rattana Mahathat, Wat Chedi Chet Thaeo, Wat Nang Phaya, Wat Chang Lom, Wat Khao Suwan Khiri, czy Wat Khao Phanom Phloeng. W 1991 roku miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa - dla niektórych zaskoczeniem może okazać się to, że w większości tajlandzkich pryszniców nie ma zasłonek ani... sufitów. W związku z tym, co niecodzienne dla turystów z Europy, podczas deszczu woda kapie do pomieszczenia. Dlaczego warto kupić ubezpieczenie podróżne do Tajlandii na Tajlandii wszystkie koszty leczenia opłaca sam lekarska kosztuje około 200 zabieg medyczny będzie trzeba zapłacić od 500 zł do 1000 na wyjazd do Tajlandii można mieć już od5 zł* dzienna cena ubezpieczenia dla osoby dorosłej * przykładowa ofertaPorównaj cenyCo zabrać na urlop w Tajlandii? Dokumenty na wyjazd do TajlandiiAby wjechać na teren Tajlandii, należy posiadać ważny paszport. Wiza przy podróżach nie dłuższych niż 30 dni nie jest z najważniejszych rzeczy, jakie trzeba zabrać ze sobą na urlop do Tajlandii, są odpowiednie ubrania oraz wygodne obuwie. Buty powinny być dostosowane do zwiedzania oraz odporne na można zapomnieć także o odpowiednim zabezpieczeniu przed słońcem. Podstawowa rzeczą będzie krem z odpowiednio wysokim filtrem, okulary przeciwsłoneczne, a także kapelusz lub inne nakrycie chodzi o walutę, to obowiązującą w Tajlandii jest bath (THB). Najbardziej korzystnie będzie wymienić pieniądze w banku. Karty kredytowe takie jak MasterCard czy Visa są w Tajlandii honorowane, ale płacąc nimi trzeba uważać na zabrać ze sobą również środki opatrunkowe i podstawowe leki, takie jak środku przeciwbólowe, probiotyki, czy witaminy. Paszport Gotówkę Ubezpieczenie turystyczne Dodatkowo warto wziąć:Aplikację iPolakKrem z filtrem UVCzy w Tajlandii jest bezpiecznie?Tajlandia jest niezwykle barwnym, pełnym energii krajem, który dostarcza odwiedzającym go turystom wielu atrakcji i wrażeń. Niektóre z nich mogą jednak okazać się niebezpieczne. Wybierając Tajlandię jako kierunek podróży, warto wiedzieć, na jakie zagrożenia trzeba należy zachować przede wszystkim jeśli chodzi o picie wody i jedzenie. Woda płynąca z kranów absolutnie nie nadaje się do picia, a nawet do mycia zębów. Aby uniknąć przykrych dolegliwości, takich jak zatrucia pokarmowe trzeba korzystać wyłącznie z wody ostrożność trzeba zachować także w przypadku zwierząt. W Tajlandii znajdziemy bowiem liczne gatunki, które są mogą okazać się niebezpieczne dla skuterem także może okazać się niebezpieczne. Wybierając ten sposób zwiedzania Tajlandii, trzeba uważać na ruch drogowy, wypadki oraz odpowiednie EKUZ na urlop w Tajlandii – czy obowiązuje?Planując urlop w Tajlandii, koniecznie trzeba wykupić odpowiednią polisę turystyczną. Na terenie tego azjatyckiego kraju nie obowiązuje bowiem Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ). EKUZ obejmuje polskich obywateli jedynie w przypadku wyjazdu do krajów Unii medyczna na terenie Tajlandii nie należy natomiast do najtańszych. Zwykła, podstawowa konsultacje u lekarza pierwszego kontaktu to koszt minimum 200 złotych. Drobny zabieg medyczny wyniesie nas od 500 do nawet 1000 doba spędzona w szpitalu (w przypadku złamania czy poważnego urazu) może wiązać się z kosztami od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. Koszty ratownictwa to natomiast wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy związku z koniecznością pokrywania kosztów leczenia w Tajlandii z własnej kieszeni, należy wykupić ubezpieczenie turystyczne. To ochrona, dzięki której w razie problemów ze zdrowiem czy nieszczęśliwych wypadków otrzyma się wsparcie finansowe, prawne oraz informacyjnce. Ubezpieczyciel pokryje koszty leczenia, zapewni wsparcie w ramach odszkodowania NNW czy OC w życiu prytwanym, a także w razie kradzieży bagażu czy sprzętu sportowego. Ochronę można rozszerzyć o:choroby przewlekłe,klauzulę alkoholową,ubezpieczenie dla aktywnych (uprawianie sportów wysokiego ryzyka i ekstremalnych).Ile kosztuje ubezpieczenie turystyczne do Tajlandii?EuropaWienerProamaErgoSkładka30 PLN32 PLN32 PLN38,50 PLNKoszty leczenia i assistanceTAKTAKTAKTAKSuma ubezpieczenia30000 Euro40000 Euro100000 PLN20000 EuroKoszty ratownictwa5000 Euro8000 Euro100000 PLN-Koszty hospitalizacjiTAKTAKTAKTAKLeczenie ambulatoryjneTAKTAKTAKTAKTransport medyczny do PolskiTAKTAKTAKTAKTransport zwłokTAKTAKTAKTAKStomatolog300 Euro200 Euro200 Euro250 EuroAssistanceWariant standard PodstawowyWariant standard PodstawowyBagażTAKTAK-TAKSuma ubezpieczenia bagażu300 Euro1000 PLN-800 PLNOC-TAK--Suma ubezpieczenia-25000 Euro--Szkody osobowe-25000 Euro--Szkody w mieniu-25000 Euro--NNW (Następstw Nieszczęśliwych wypadków)TAKTAKTAKTAKSuma ubezpieczenia3000 Euro10000 PLN20000 PLN20000 PLNUszczerbek na zdrowiu3000 Euro10000 PLN20000 PLN20000 PLNŚmierć1800 Euro10000 PLN20000 PLN10000 PLNUbezpieczenie turystyczne na wyjazd do Tajlandii powinno zawierać w sobie kilka podstawowych elementów, które uchronią nas od ponoszenia kosztów na wypadek nieszczęśliwego zdarzenia: Koszty leczenia - ubezpieczenie kosztów leczenia jest niezbędne podczas hospitalizacji, wizyt lekarskich, leków, zabiegów medycznych oraz wszelkich specjalistycznych transportu do kraju - jeden z najistotniejszych elementów polisy. Koszty medycznego transportu do polski są drogie, a ubezpieczenie zapewni ich NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków) - jeśli uznamy jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu lub wyniku wypadku będziemy musieli zostać poddani rehabilitacji, będziemy mogli otrzymać odszkodowanie z tytuły wykupionej polisy. Jego wysokość zależy zawsze od początkowej, gwarantowanej sumy od odpowiedzialności w życiu prywatnym (OC) - przyda się, kiedy w wyniku naszego działania ucierpi osoba trzecia, lub jeśli w jakiś sposób uszkodzimy jej własność. Ubezpieczenie bagażu - jeśli w trakcie podróży nasz bagaż zaginie lub zostanie zniszczony, otrzymamy rekompensatę w granicach sumy gwarantowanej. To szczególnie ważne, jeśli przewozimy cenny sprzęt elektroniczny lub warto wiedzieć?Tajlandia to jeden z ulubionych egzotycznych kierunków wjechać na teren tego kraju, należy posiadać ważny uwagi na wysokie koszty leczenia, lepiej mieć ze sobą polisę ubezpieczenie można zakupić od 3,2 zł dziennie. EuropaAzjaAmeryka północnaAmeryka południowaAfrykaAustraliaArtykuły i porady Na każdym rogu znajdują się malutkie agencje, które oferują praktycznie to samo tzn. trekking po górach, odwiedzenie wiosek, gdzie żyją plemiona górskie, jazdę na słoniu w dżungli (zanim się na to zdecydujecie koniecznie przeczytajcie ten tekst -> Jazda na słoniu, a kac moralny), bamboo rafting, czyli spłynięcie tratwą Jazda na słoniu. Jedna z najpopularniejszych „atrakcji” turystycznych w Tajlandii, Kambodży czy Indonezji. Dlaczego nie warto z niej korzystać i dlaczego warto o tym mówić – tego wszystkiego dowiesz się z poniższego wpisu. Urocza pamiątka z Azji… Egzotyczna Tajlandia – uroczy mały słoń prowadzony przez opiekuna na łańcuchu chętnie pozujący do zdjęcia z ludźmi. Nieopodal w pięknym koszu na grzbiecie słonia jadą uśmiechnięci turyści, szczęśliwi robią sobie zdjęcia – toż to jazda na słoniu to istna frajda! W tym samym czasie opiekunowie słoni tak usłużnych turystom popędzają je wbijając metalowy hak w ich głowę czy uszy… Dlaczego? Dlatego aby był posłuszny i robił to co do niego należy. Czy go to boli? Oczywiście! Przecież słoń wcale nie jest taki “gruboskórny” jak niektórzy sądzą. Jazda na słoniu. Kambodża. Okazuje się, że jazda na słoniu, to nie taka fantastyczna atrakcja jak ją malują w przewodnikach (między innymi Berlitz). Na kolorowych broszurach lokalnych biur podróży w Tajlandii, Kambodży czy na Sri Lance. Na forach internetowych gdzie podróżnicy polecają sobie “wspaniałe atrakcje z których trzeba skorzystać” i wciąż niektórych blogach podróżniczych (o zgrozo!). Ciche cierpienie słoni i wykorzystywanie ich przez ludzi Słonie nie są stworzone do usługiwania ludziom. Do pracy przy wycince lasów i transportowania drewna. Nie są stworzone do noszenia jakiegokolwiek ciężaru na swoich plecach. Przede wszystkim budowa ich kręgosłupa na to nie pozwala. Wożenie ciężaru na plecach bardzo obciąża kręgosłup słonia, a tym samym prowadzi do zwyrodnień stawów i powolnego kalectwa. Wykonując takie czynności cierpią. Tajlandia – Koh LantaTajlandia – słonie na Koh Lancie Niestety nie przeszkadza to ludziom z brakiem jakiejkolwiek empatii i chęci wzbogacenia się. Ludzie wykorzystują te zwierzęta do celów turystycznych przede wszystkim po to aby zarobić. Aczkolwiek wykorzystywano zwierzęta od zawsze, więc dlaczego miałoby to być złe? Metalowy hak – symbol „władzy” człowieka Z pewnością już sam fakt, że słoń traktowany jest metalowym hakiem, jego głowa jest podziurawiona, a uszy poszarpane powinien nam dać do nie rodzi się przecież z umiejętnością wożenia ludzi na swoim grzbiecie. Nie umie od urodzenia malować obrazów trąbą, wykonywać sztuczek, chodzić idealnie po okręgu. Skąd więc nabywa te umiejętności? To proste i zarazem bardzo brutalne – z tortur i makabrycznej tresury. Pierwszy etap tresury – “łamanie ducha” czyli “phajaan” Małe słoniątka są odbierane matkom, a następnie zamykane w małych skrzyniach lub ciasnych klatkach. Tak małych, że nie mają tam możliwości ruchu. Przez kolejne kilka tygodniu, a nawet miesięcy są głodzone. Maluchy nie dostają wody, są bite, torturowane, szarpane, przypalane. Oprawcy celują hakiem w ich najczulsze punkty na ciele – uszy, trąbę, głowę. Wbijają gwoździe w ich stopy. Mały, bezbronny i cierpiący katusze słoń po takich torturach (zwanych przez oprawców “oswajaniem”) bardzo łatwo się poddaje. Jego opór maleje. Wreszcie po poddaniu się słoń nie stawia żadnego oporu. Jego dusza została złamana, a zwierzę jest zrezygnowane. I wtedy nagle słoń widzi światełko w tunelu, przychodzi jego “wybawienie”. Jak wygląda taka tresura zwana „oswajaniem” można zobaczyć na tym filmie. Ostrzegam że to nic przyjemnego a obraz pozostanie w Twojej głowie na długo. Drugi etap tresury – wybawiciel czyli “mahout” W tym podłym dla słonia czasie pojawia się zupełnie nowa osoba, która “ratuje” go z rąk oprawców. Słoniątko traktuje go jak wybawiciela i przyjaciela. Przede wszystkim zaczyna mu bezgranicznie ufać. Przecież to właśnie on go uratował! Czy może go spotkać coś gorszego? Wydaje się, że nie ale niestety ten etap właśnie się zaczyna. „Atrakcja turystyczna” Przede wszystkim „ocalony” słoń musi zacząć zarabiać na siebie i swojego wybawcę. Przecież właśnie po to został wyszkolony. Zaczyna więc pracę jako “atrakcja” turystyczna. Stoi przywiązany łańcuchem do metalowego słupka w pełnym słońcu. Bez wody, bez jedzenia i “pozuje” do zdjęć z turystami. Na jego grzbiecie “opiekun” (bardziej słuszne jest tu słowo oprawca) montuje drewniany lub metalowy kosz i poszukuje turystów, którzy chętni są na chętnych niestety nie brakuje. Mądry Polak po szkodzie… My niestety także skorzystaliśmy z takiej przejażdżki w 2013 roku i do dnia dzisiejszego plujemy sobie w brodę, że byliśmy tak bezmyślni 🙁 Podczas naszej pierwszej podróży do Azji skorzystaliśmy z tego typu “atrakcji” w Tajlandii w mieście Ayutthaya. Głupio nam do dziś. Wtedy nie wiedzieliśmy co się za tym kryje. Przecież wszyscy zachęcali, pisali jakie to super przeżycie i konieczne “must do” w Tajlandii. Nikt słowem nigdzie nie napomknął (a przynajmniej my nic takiego nie znaleźliśmy, że to jest złe). Dziś jesteśmy mądrzejsi i bogatsi o tą wiedzę, dlatego też ją szerzymy i uświadamiamy ludzi w tym temacie. Tym samym mamy nadzieję, że kolejne osoby wybierające się do Azji Południowo Wschodniej nie popełnią tego samego błędu. Jazda na słoniu. Tajlandia – AyutthayaJazda na słoniu. Ayutthaya Tajlandia – sanktuaria dla słoni, czy oby na pewno są etyczne? Alternatywą dla przejażdżki na słoniu jest wizyta w sanktuariach. Od kilku lat powstają ośrodki ratowania słoni. Inicjatywa jest oczywiście wspaniała, niestety i w takich przypadkach pieniądz potrafi przesłonić ludziom oczy. Słonie które trafiają do takich miejsc przeszły wiele. O wiele za dużo, a ich cierpienia nie sposób opisać słowami. Nie każdy ośrodek dla słoni jest w porządku, tak samo jak nie każdy jest zły. Są niestety miejsca gdzie pomimo wybawienia tych zwierząt i wykupienia ich z cyrków, parków rozrywki, farm, od lokalnych “opiekunów” wciąż oferowane są przejażdżki dla turystów. Jak to w ogóle brzmi? Przejażdżki na słoniu w ośrodku ratowania słoni – niedorzeczne!W dalszym ciągu w takich ośrodkach praktykowane są kąpiele ze słoniami. Niestety jest to zorganizowane tylko i wyłącznie ku uciesze turystów. W praktyce słonie nie lubią kąpieli z ludźmi. Nie mają ochoty aby ktokolwiek ich dotykał. Owszem lubią schłodzić się w rzece czy basenie, ale tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie lub zupełnie samotnie. W okolicy Chiang Mai są sanktuariagdzie słonie zmuszane są kilka razy dziennie do kąpieli z turystami. W razie nieposłuszeństwa i chęci wyjścia z wody są tam ponownie zaganiane. Taka sytuacja miała miejsce w styczniu 2019 roku w ośrodku sąsiadującym z Elephant Nature Park w Chiang Mai o czym opowiedziała mi moja znajoma odwiedzająca ośrodek. Tajlandia – historie słoni z Elephant Nature Park M – znajoma która zdecydowała się na odwiedzenie Elephant Nature Park wspomniała przez łzy o słoniach, które są podopiecznymi tego ośrodka. Ciężko mi było o tym słuchać, a co dopiero to zobaczyć. Wpalone oczy, problemy z chodzeniem, złamana psychika… Otóż w ośrodku żyje słonica która ma wypalone oczy 🙁 Nie chciała poddać się tresurze w cyrku, więc jej oprawcy najpierw za karę i brak posłuszeństwa wypalili jej jedno oko. Kiedy słonica wciąż nie chciała wykonywać sztuczek i chodzić posłusznie po okręgu wypalili jej drugie oko. Ciężko oprawców nazwać ludźmi, bo w moim odczuciu są to zwykłe bestie. Druga słonica powłóczyła nogami i ledwie mogła się poruszać. Powód? Była słonicą “do porodów”. Zapładniana co 4 lata i rodząca słoniątka na “zawołanie”. Jej stawy, miednica i wnętrzności nie wytrzymały tylu ciąż i porodów. Kolejny przypadek to słoń, który stojąc poruszał się na boki. Był w stanie ruszać trzema nogami, a jedna noga cały czas pozostawała bez ruchu. Jest to efektem życia na łańcuchu. Pomimo, że słoń jest już wolny i nikt go na łańcuchu nie trzyma to jego psychika jest totalnie złamana 🙁 Jest to tylko kilka przykładów słoni, które cierpiały katusze przez ludzi. Bo wyobraźcie sobie co dzieje się ze starymi słoniami, które są tak schorowane, że “nie nadają” się pracy przy wożeniu turystów 🙁 My koniec końców nie zdecydowaliśmy się na wizytę w sanktuarium. Zbyt wiele cierpienia zwierząt widzieliśmy na codzień w Tajlandii. Poprosiłam natomiast znajomą, która w marcu 2019 roku wybrała się z wizytą do Elephant Nature Park. Relacja Natalii z wizyty w Elephant Nature Park w Chiang Mai – Tajlandia Bardzo długo zastanawiałam się, czy odwiedzić sanktuarium słoni w Chiang Mai. Wydaje się to punktem obowiązkowym, dla wszystkich którzy odwiedzają Tajlandię. Jako że kocham zwierzęta i nie mogę patrzeć na ich cierpienie, postanowiłam zrobić dokładny research i po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii, zdecydowałam się na Elephant Nature Park. Bilety można kupić zarówno przez internet jak i w agencjach turystycznych (koszt ok 2500 bahtów). Naprawdę trzeba zwracać uwagę, żeby był to saddle-off program, niektóre miejsca nazywają się sanktuariami, a w praktyce wcale nimi nie są… Warto zaplanować to z wyprzedzeniem, ponieważ istnieje kilka rodzajów (i miejsc), i wiadomo, że te najciekawsze sprzedają się najszybciej. Mi udało się wziąć udział w projekcie ‘The Elephant Freedom project 1. Było to niesamowite doświadczenie, miałam okazję obserwować kilka słoni i słoniątek i uczestniczyć w ich normalnym dniu. Przebieg wizyty w sanktuarium Elephant Nature Park Projekt zaczyna się od przygotowywania jedzenia dla słoni- i tu muszę powiedzieć, że nie jestem fanką takich atrakcji. Trochę to wyglądało tak, jakby bogaci turyści przyjechali miksować jedzenie dla słoni (vitamin bowls). Taka atrakcja, polegająca na obieraniu bananów i ubijaniu ich w wielkich misach z innymi składnikami. Tajlandia – Elephant Nature Park Po karmieniu słoni, wybieracie się na przechadzkę w stronę rzeki i tam słonie mogą (ale nie muszą- to bardzo ważne, żeby nie były do niczego zmuszane) zażyć kąpieli. I znowu, wy możecie polewać je wodą i wtedy są Wam robione zdjęcia. Obserwowałam z czujnością jak traktowane są te majestatyczne zwierzęta i muszę powiedzieć, że naprawdę są tam wolne. Dwa małe słoniątka biegały sobie radośnie, gdzie tylko chciały. Jedno z nich tak się podekscytowało, że zepchnęło na płot jedną z uczestniczek projektu. Na szczęście, skończyło się tylko na kilku małych otarciach. Także, trzeba trochę uważać, szczególnie że małe słoniątka mają w głowie tylko zabawę 🙂 Nie zauważyłam nic niepokojącego, opiekunowie słoni traktowali je bardzo łagodnie i dawali im dużo swobody i wolności. Była nawet sytuacja, że dwa małe słoniątka urwisy weszły do części jadalnianej (tej dla ludzi) i zaczęły przesuwać krzesła/stoły. Nikt nie podniósł głosu, nikt nie uderzył słonia. Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne i polecam to zdjęcia z sanktuarium słoni są autorstwa Natalii. Bardzo dziękuję za udostępnienie 😉 Czarna lista „atrakcji” z wykorzystaniem słoni w Azji Na czarnej liście “atrakcji” z udziałem słoni w Azji Południowo Wschodniej znajduje się Singapurskie Zoo gdzie dwa razy w ciągu dnia odbywają się pokazy z udziałem tych zwierząt. Kolejnym popularnym miejscem jest Angkor Wat w Kambodży. Na szczęście od 2020 roku wejdzie w życie prawo zakazujące przejażdżek na słoniach. Nieetyczne przejażdżki na słoniach oferowane są także w Indonezyjskim kompleksie świątyń Borobudur. Jazda na słoniu w Kambodży. Jeśli znacie jakieś miejsca w Azji (i nie tylko) gdzie takie „atrakcje” są oferowane to dajcie proszę znać w komentarzu. Oprócz „atrakcji” w Azji sprzedawane są także maskotki czy figurki ze słoniami, które mają na grzbiecie zamontowany kosz. To samo dotyczy pocztówek z wizerunkiem słoni malujących obrazy czy przedstawiających przejażdżkę na grzbiecie zwierzęcia podczas zachodu słońca. Przy zakupie pamiątek warto wziąć to pod uwagę. Wybierajmy takie pamiątki, które nie „reklamują” tego brutalnego procederu. Tajlandia nieetyczne pocztówki z wizerunkiem słoniTajlandia – etyczne, normalne pocztówki Nasza decyzja ma znaczenie “Atrakcji” z wykorzystaniem tych zwierząt w Azji Południowo Wschodniej jest wiele. Niestety dopóki my turyści nie zaprzestaniemy korzystania z takich “rozrywek” to się nie skończy. Dla lokalnych ludzi jest to czysty pieniądz i dobrze prosperujący biznes, los zwierząt jest im obojetny. Nie dokładajmy do tego cierpienia swojej cegiełki. Jeśli Ty lub ktoś z Twoich znajomych wybieracie się do Azji (czy w jakikolwiek zakątek świata) to bardzo Was proszę – nie korzystajcie z „atrakcji” z udziałem jakichkolwiek zwierząt. Z pewnością ich cierpienie i podła tresura nie są warte zdjęcia na facebooku czy instagramie.Wg World Animal Protection – w 2014 53% akceptowało jazda na słoniu, w 2017 – już 44% Oferty zachęcają najczęściej do odwiedzenia tak zwanych „elephant camps”. Oferowane tam spotkania ze słoniem obejmują przejażdżki na słoniu, słoniowe wystepy, słoniowe malowanie obrazków i inne nienaturalne sztuczki w wykonaniu naszych
Opublikowano: 19 wrzesień 2016 Każdy w życiu może wybrać swoją własną ścieżkę kariery. Niektórym pisane jest bycie nauczycielem biologii, ktoś inny zostanie inżynierem i będzie odpowiedzialny za budowę mostów, mamy pielęgniarki i położne, adwokatów, astrologów, listonoszy, mechaników od zepsucia się rzeczy przeróżnych, informatyków i behawiorystów, strażaków i urzędników, a nawet fizyków. W Tajlandii ok. 90% słoni jest udomowionych i nie chroni je żadne prawo, więc można zostać właścicielem i treserem słonia. Nieźle! Ekstra! Super! Wspaniale! Ale czy na pewno? Nie ukrywam, że będąc w Tajlandii chcieliśmy zobaczyć słonie. W końcu jest to symbol tego monarszego kraju, a każdy przywozi stamtąd koszulkę ze słoniem. Będąc na Krabi w okolicach plaży Ao Nang z nudów zaczęliśmy stopować po okolicy. Zahaczyliśmy o pobliskie plaże, ale, że przywitały nas przypływy to kręciliśmy się w kółko. Udało nam się złapać parę, która mieszkała w wyjątkowo drogim hotelu, jeździli wypożyczonym autem, a zabierając nas w inną okolicę, jechali grać w tenisa. Przecież mieli urlop. Udało nam się ich podpytać o słonie. Według nich była to nawet niezła atrakcja. W końcu nie codziennie można się udać na grzbiecie słonia na trekking w dżunglę. Podrzucili nas do małego zagajnika, który był ukryty za krzakami tuż przy głównej drodze. Życzyli nam świetnej zabawy i w tym momencie się pożegnaliśmy. Ot, taka krótka znajomość, z której każdy wyszedł zadowolony. Mała dróżka, która prowadziła do chat poustawianych na palach była błotnista, a z lekkim ociąganiem z każdego zakątka pojawiało się coraz więcej komarów. Poszukując słoni zostaliśmy od razu zahaczeni: - Tutaj pojeździsz na słoniu!- Dziękuję. Na razie chcę się tylko Ale tanio! Jazda na słoniu!- Dobrze. Możemy się rozejrzeć?- Oczywiście. I na samym początku zobaczyliśmy iście bajkowy scenariusz. Przepiękny słoń stał w delikatnie spływającej rzece i się taplał w wodzie niczym małe dziecko. Bawił się i prychał trąbą, a jego właściciel stał obok. Wyszorował go za uszami, na podbrzuszu i na grzbiecie, pozwolił mu się napić wody i jeszcze chwilę popluskać. Po tych wszystkich uroczych czynnościach, na które mogłabym patrzeć godzinami, słoń wyszedł ze strumyka i stanął przed treserem. Na komendę wyciągnął stopę, podniósł ją do góry, a człowiek, który chwilę wcześniej tak pieczołowicie tego słonia mył – zakuł go w łańcuch. Chwycił za rozerwane ucho i zaczął prowadzić w stronę domostw. Idziemy dalej. Chcieliśmy zobaczyć, gdzie słonie chodzą z nami – ludźmi na „spacery”. Trasa nie była łatwa. Roiło się tam od komarów (a jak wiadomo moskity w tropikach to nic dobrego), ścieżka była rozmokła i bardzo podchwytliwa. Przyspieszywszy tempa podczas ucieczki z dżungli byliśmy świadkami, jak ktoś inny słonia wynajął. Zwierzę miało praktycznie łyżwy na nogach, bo błoto było śliskie. Poganiano tego dużego stwora witkami/gałęziami i nie było to subtelne klepnięcia i mam świadomość, że słonie mają grubą skórę. Czasami coś do niego krzyczano, ciągnięto go za uszy, ale… Taka jest praca słonia. W Tajlandii niestety tak to wygląda. Słonie w branży turystycznej zarabiają na turystach i są jak kury znoszące złote jaja. Można sobie zrobić zdjęcie ze słoniem (płatne), można się z nim kąpać (płatne), a można też na nim jeździć (również płatne). Przecież każdy chce zażyć takiej aktywności i poczuć odrobiny egzotyki, nieprawdaż? Jak wypracować posłuszeństwo słonia? Młode w wieku ok. 3 lat odbiera się matce, która niekiedy z tęsknoty przestaje jeść, pić i ginie. Małego słonia umieszcza się w niewielkiej klatce, w której w zasadzie nie ma możliwości poruszania się. Przez kilka pierwszych dni nie podaje mu się ani wody ani żywności, ale zaczyna się go bić. Torturowany jest poprzez np. dźganie w najwrażliwsze miejsca na ciele jak uszy. Czasami przy pomocy szamanów, która notabene nie jest najtańsza dla miejscowej ludności – „przełamuje się” duszę słonia i dąży się poprzez różne rytuały do uzyskania pełnego posłuszeństwa ze strony zwierzęcia. W opinii treserów/właścicielów jest to jedyna słuszna metoda. Nie wszystkie małe słoniątka przeżywają „trening”, część z nich ginie podczas tortur. Kilkadziesiąt procent słoni nabawia się chorób psychicznych i choć brzmi to niedorzecznie to nie od dzisiaj wiemy o takich przypadkach również wśród innych gatunków zwierząt. Następnym krokiem jest oswajanie słonia i nagradzanie go za „efektowne” pryskanie wodą z trąby, stanie na tylnych nogach, a karanie za najdrobniejsze przewinienie. Taki słoń może być i zadbany, i pielęgnowany (nieczęsto, ponieważ dyscyplina musi trwać nadal), ale nic w tym dziwnego. Jest oczkiem w głowie właściciela i z reguły głównym źródłem finansowania rodziny, które jest wartkie i szerokie. Poprzez takie działania liczba słoni w ostatnich 100 latach z prawie sztuk spadła do zaledwie ok. Nie od dziś wiadomo również, że zwierzęta nie są niezniszczalne. Gdy słoń zaczyna chorować, a jego stan zdrowia się pogarsza to po prostu jest odprowadzany do dżungli. Problem polega na tym, że taki słoń, który żył tyle lat w niewoli nie jest w stanie przeżyć na wolności. Nikt go nie nauczył, jak powinien bronić się przed niebezpieczeństwami, jak wybierać swoją ścieżkę. Jeśli ten słoń nie otrzyma pomocy to ginie. Jeszcze raz przypomnę – nie ma prawa, które w jakikolwiek sposób chroniłoby słonie przed czynnikiem ludzkim, ale… Powstało miejsce o nazwie Elephant Nature Park na północy Tajlandii w Chiang Mai (więcej informacji tutaj: które prowadzi Sangdeaun Lek Chailert. Urodzona w 1961 roku w bardzo małej wiosce Baan Lao. Jej przygoda ze zwierzętami rozpoczęła się w dzieciństwie, gdy jej dziadek – lokalny szaman – zajmował się leczeniem zwierząt przynoszonych do jego domu z całej okolicy. Została nauczona szacunku do zwierząt i prawidłowego obchodzenia się z nimi, co zaowocowało późniejszymi decyzjami w jej życiu. Widziała również, w jaki sposób słonie są traktowane w Tajlandii i był to powód, dla którego założyła Elephant Nature Park. Ponadto, w 2010 roku Hillary Rodham Clinton zaprosiła Sangdeaun Lek do Waszyngtonu by uhonorować ją tytułem jeden z sześciu Kobiet-Bohaterów Światowej Ochrony Środowiska. W 2005 roku Sangdeaun Lek została utytułowana Bohaterem Azji w magazynie Times, co pozwoliło na zbiórkę większej ilości datków na prowadzenie fundacji i propagowanie informacji na temat realnego problemu. Elephant Nature Park to nie tylko Sangdeaun, ale również Pom, Patty czy opiekunowie słoni. Elephant Nature Park to organizacja non-profit działająca na terenie Tajlandii poświęcona opiece i niesieniu pomocy słoniom azjatyckim na terenie Królestwa Tajów poprzez (przede wszystkim) edukację w szkołach, na zebraniach i w branży turystycznej, tworzenie świadomych programów ratowania słoni, które są przetrzymywane w wyjątkowo okrutnych warunkach, współpracę z lokalną społecznością. Elephant Nature Park wziął na barki ogromne zobowiązanie, bo pozyskiwanie międzynarodowych wolontariusz chcących pracować przy słoniach, próby rozmowy z sąsiadami czy też tworzenie programów informacyjnych do najłatwiejszych zadań nie należy. Aby dostać się do parku należy zapłacić za bilet. Krótka wycieczka od 9:00 do 15:30 oraz dłuższa trwająca od 7:40 do 17:30 będzie kosztować THB (niecałe 300 PLN, dzieci -50%). Są dostępne również inne opcje takie, jak możliwość oglądania słoni w ich naturalnym środowisku, gdzie żyją ze swoimi rodzinami, mycie ich w rzece, drapanie ich po tułowiach i ogólne rozpieszczanie (trwa od 7:40 do 17:30) za kwotę THB (670 PLN, bez dzieci). Bardzo ważna informacja – w parku dla słoni w Chiang Mai absolutnie nie ma możliwości jeżdżenia na słoniach, bo nie taka jest idea tego miejsca. Są również dłuższe opcje pobytu płatne odpowiednio więcej. Kwoty nie są małe i niektórych mogą zadziwić, ale utrzymanie jednego słonia, który też do najmniejszych zwierząt nie należy jednak kosztuje. Jeśli natomiast ma się ochotę zostać wolontariuszem to też nie jest takie łatwe. Przyjechać może każdy z każdego zakątka świata, ale musi mieć odpowiednie umiejętności „miękkie”, pewne cechy behawioralne bądź otwarty umysł na szkolenie w kwestii obchodzenia się ze słoniami. Kwestia tego, czy dany delikwent zostanie przyjęty, jako wolontariusz do pracy zależy oczywiście od Sangdeaun Lek. W fundacji obchodzone są „ponowne” urodziny słoni, ale są to daty, które odpowiadają uwolnieniu słonia z rąk właściciela. Jednym z większych sukcesów były narodziny nowego mieszkańca pod koniec kwietnia tego roku – słoniątka Dok Rak, którego mamą jest Dok Ngern. Nie byłam w Elephant Nature Park. Nie mówię też, że wszystkie słonie na całym świecie są traktowane nieodpowiednio, ale uważam, że zwierzęta należy traktować godnie. Rany na stopach od wżynających się łańcuchów, poprzedzierane uszy to nie są znaki etycznego traktowania zwierząt. Z tego też powodu nasza krótka wycieczka była refleksyjna, a my nie skorzystaliśmy z tak popularnej atrakcji, jaką jest trekking po dżungli na słoniu.Jazda na słoniu w Tajlandii - co warto wiedzieć o tej atrakcji turystycznej? Czy warto się na nią zdecydować? Czy jest bezpieczna dla słoni?
Mając kupione bilety do Tajlandii wiedzieliśmy, że jedną z atrakcji, którą musimy koniecznie zaliczyć jest spotkanie ze słoniami. Gdy zaczęliśmy czytać o tym, gdzie najlepiej zobaczyć te stworzenia, natrafiliśmy na bardzo wiele artykułów w sieci dotyczących jazdy na słoniach czy wykorzystania ich w szeroko rozumianej turystyce. Wiedzieliśmy już, że z pewnością nasze spotkanie ze słoniami powinno odbyć się bez szkody dla nich. Dlaczego przejażdżka na słoniu jest zła? Pomimo tego, że słonie wydają się być masywnymi zwierzętami to jazda na ich grzbiecie sprawia im bardzo dużo krzywdy. Niech nie zwiedzie was to, że ofert jazdy na słoniach dookoła Tajlandii jest bardzo dużo. Dla właścicieli tych zwierząt jest to bardzo dochodowy biznes, z którego nie będą chcieli zrezygnować. Na tego typu oferty natrafimy praktycznie w każdym tajskim biurze podróży. W procesie tresury słonia wykorzystuje się haki, którymi kłuje i przebija się uszy zwierzęcia. Słonie te często godzinami są przywiązane bez możliwości swobodnego ruchu. Zdjęcie na grzbiecie tak dużego zwierzęcia może kusić turystów lecz czy warto – odpowiedzcie sobie sami… Który rezerwat słoni w Tajlandii wybrać? Najlepszą alternatywą dla jazdy na słoniach są tzw. sanktuaria słoni. Zwierzęta, które znajdują tam schronienie są odkupywane z rąk złych ludzi. Dzięki temu otrzymują szansę na spokojne życie. Najwięcej sanktuariów znajduje się w okolicy Chiang Mai, między innymi dlatego zdecydowaliśmy akurat tam poszukać tego właściwego. Samych sanktuariów jest bardzo dużo, podobnie zresztą jak biur podróży w których taką wycieczkę możemy nabyć. Bardzo ważne jest, aby wybrać rezerwat w którym słonie traktowane są humanitarne. W naszym przypadku upłynęło kilka godzin zanim znaleźliśmy ofertę, która skrojona byłaby do naszych wymagań. Z racji ilości samych sanktuariów, warto posiłkować się opiniami w serwisach takich jak Tripadvisor czy Google. My zdecydowaliśmy się na Chiang Mai Elephant Sanctuary – ośrodek który zlokalizowany jest około 2 godzin jazdy od centrum miasta. Więcej informacji o ośrodku: Jak wygląda wycieczka do rezerwatu słoni w Chiang Mai? Niezależnie od wybranego sanktuarium plan aktywności wygląda podobnie. Do wyboru mamy wycieczkę na pół dnia lub na cały dzień. Dostępna jest także opcja z noclegiem. To, która z opcji będzie odpowiednia, w dużej mierze zależy od naszego budżetu i wielkości grupy z którą pojedziemy. W naszym przypadku okazało się, że byliśmy jedynymi, którzy w tym dniu zdecydowali się na odwiedziny słoni, więc opcja na pół dnia była w zupełności wystarczająca. Około 8 rano zostaliśmy odebrani z hotelu pick-upem. Z racji, że byliśmy tylko we dwójkę całą pakę mieliśmy tylko dla siebie. Droga z początku asfaltowa w pewnym momencie zamieniła się na błotnisty, kręty szlak pod górę. Dookoła mijaliśmy gęste zarośla i drzewa bananowe. Całą drogę traktowaliśmy jak dodatkową atrakcję. Dzika natura oraz przepiękne widoki zapierały wdech w piersiach. Gdy dotarliśmy na miejsce czuliśmy się nieco zagubieni. Daleko od miasta wokół zieleń. Słonie, które na początku budziły respekt. Nie byłem pewny czy mogę tak sobie podejść, pogłaskać czułem się dość niepewnie. Po chwili rozglądania zawołał nas nasz przewodnik. Zaczęliśmy od posiłku i tutaj miłe zaskoczenie, do wyboru macie mięsne oraz wegetariańskie danie oraz owoce (w naszym przypadku: ananasa i arbuza do oporu). Kawa, herbata również jest w cenie, a inne zimne napoje i alkohol można zakupić dodatkowo. Wyobraźcie sobie, że jecie posiłek 5 metrów od biegających sobie dziko słoni. Niezapomniane wrażenie. Po posiłku poproszono nas aby przeprać się w strój kąpielowy. Swoje rzeczy zostawiliśmy w zamykanych szafkach. Udaliśmy się na karmienie słoni i tu zaczyna się nasza przygoda ze słoniami. 🙂 Na miejscu stały 3 skrzynki w której znajdował się bambus. Tym właśnie nakarmiliśmy nasze słonie. Na początku byliśmy trochę speszeni, ale przy każdym kolejnym karmieniu odważaliśmy się o krok bliżej. Nie ma czego się bać! Od razu mówimy! Przewodnik po czasie pokazał nam pierwszą komendę: „bon bon” po której słoń podnosił trąbę a my wkładaliśmy mu pokarm bez pośrednio do buźki. Cudowne uczucie. Pamiętajcie słoń was nie ugryzie. Gdy już nakarmimy słonie udajemy się na „słoniowe SPA”. Przez chwilę możecie poczuć się jak dzieci, ale prawda jest taka, że mogą wam tylko pozazdrościć. Czym jest pluskanie się w kałuży a kąpiel od stóp do głów w błocie. Jest to świetna zabawa. Liczcie się z tym, że piasek będzie wszędzie, ale chyba można raz na jakiś czas zaszaleć? Kąpiel w błocie to przyjemność do słoni to tak jak dla nas peeling, ale 100 razy przyjemniejszy 🙂 Lubicie jak ktoś was drapie? Zwłaszcza tam gdzie nie możecie sięgnąć? Tak właśnie czuje się słoń gdy wcieracie w niego nawilżony piasek. Gdy już całe wasze ciało pokryje błoto, czas na kąpiel w rzece. W tym celu schodzimy ok. 400 metrów w dół wąską dróżką. Nie szerszą niż 1 metr. W połowie gdy luźno rozmawiacie sobie z przewodnikiem o codziennym życiu słyszysz głośnie: „WATCH OUT!” A za swoimi plecami widzisz biegnące słonie w twoim kierunku. Chwila zgrozy. Udało dobiec się do szerszego odcinka. Uffff. Ale za chwilę słyszysz śmiechy lokalsów, którzy po raz kolejny nabrali turystów. Oczywiście słonie nic wam nie zrobią zatrzymają się. Dla pewności gdy już czuliśmy się bezpiecznie przepuściliśmy słonie. Gdy dotarliśmy nad rzekę wskoczyliśmy z naszymi zwierzakami do wody gdzie czekała nas kąpiel. Zaczęła się wielka walka Polska vs. Tajlandia. Walczyliśmy dzielnie na wiadra wody. Mecz sędziowali Słoń A oraz Słoń B., które jednogłośnie ogłosili zwycięstwo Polski. Tam też pożegnaliśmy się ze słoniami i udaliśmy pod wodospad. Nie chcemy was straszyć, ale możecie napotkać węże choć mogę się z wami założyć, że ich nawet nie zauważycie. Wodospad znajduje się przy domu postawionym przez mieszkańców pobliskiej wioski. W tym miejscu też macie okazje kupić pamiątki oraz napoje. Po chwili odpoczynku ruszamy z powrotem gdzie przez chwilę widzieliśmy się jeszcze z naszymi słoniami a następnie poproszono nas o przebranie się i powoli zbieraliśmy się do wyjazdu. Wyjazd kończy się wspólnym zdjęciem z przewodnikiem na tle nazwy sanktuarium i wręczeniem nam pamiątki z pobytu. Ile kosztuje rezerwat słoni w Tajlandii? Mając na uwadze, że jeden słoń zjada dziennie 200 kilogramów, głównie traw, bananów i bambusa cena 1300 bathów za osobę (na chwilę obecną: 166 złotych) wydaje się kroplą w morzu potrzeb. W cenę wchodzi transport, jak już wcześniej wspominałem było to około 70 km w jedna stronę, posiłek. Dodatkowo na koniec otrzymaliśmy pamiątkę z pobytu w sanktuarium. Odliczając te wszystkie dodatkowe profity zostaje na prawdę śmieszna kwota. Posiłek był na prawdę przepyszny a transport spod samych drzwi do punktu docelowego jest na pewno dużym plusem zwłaszcza jeżeli nie znamy drogi. Myślę, że nie warto organizować takiego wypadu na własną rękę. Pamiętajcie aby porównać parę ofert w różnych biurach podroży oraz w różnych sanktuariach. My zanim się zdecydowaliśmy odwiedziliśmy kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt biur a nastawieni byliśmy na zupełnie inne sanktuaria tj. Maerim Elephant Sanctuary, Ran-Tong Elephant, Elephant Family Sanctuary oraz Jungle Sanctuary. O których słyszeliśmy dobre opinie. W końcu zdecydowaliśmy się na Chaing Mai Elephant Sanctuary, mniej znany, ale na pewno z całego serca polecamy! Pamiętajcie w każdym biurze usłyszycie inna cenę warto się targować i pamiętać, że poza sezonem między czerwcem a październikiem możecie sobie pozwolić na większą asertywność aby obniżyć cenę. Na waszą korzyść przemawia mniejsza ilość turystów co wpływa na mniejszy popyt a wiadomo każdy chce zarobić, więc woli dać mniejszą cenę aby tylko zdobyć klienta. Biura podróży znajdziecie na każdym rogu. Tam gdzie dostaniecie dobrą ofertę weźcie ulotkę zapamiętajcie miejsce. Jeżeli nie znajdziecie lepszej oferty wróćcie, a jak lepszą to zastąpcie ulotkę, ale szukajcie dalej. My skorzystaliśmy z oferty biura podróży w Triple S Hostel (Si Phum Sub-district, Mueang Chiang Mai District, Chiang Mai 50100, Tajlandia). Pani z którą rozmawialiśmy zapewniała nas o tym, że wysyła swoich klientów tylko tam gdzie ma pewność, że słonie są dobrze traktowane. Jak się ubrać? Przede wszystkim weźcie ze sobą: kąpielówki/ strój kąpielowy, ręcznik, krem z filtrem (zwłaszcza w sezonie), wygodne buty (choć my cały pobyt byliśmy na boso). Przyda się również nakrycie głowy. Jeżeli macie również przy sobie buty do pływania warto je zabrać, w rzece znajduje się wiele ostrych kamieni przydadzą wam się zwłaszcza gdy wybierzecie pakiet 2-dniowy. No i oczywiście jeżeli jesteście alergikami lub przyjmujecie leki na stałe to warto pamiętać aby mieć je pod ręką. O co pytać podczas wyboru rezerwatu? Dla nas było najważniejsze aby spędzić jak najwięcej czasu ze słoniami, nie ukrywamy, że mieliśmy mega szczęście, bo byliśmy tylko w dwójkę a obawa, że możemy trafić akurat gdzie grupa będzie liczyć minimum 10-15 osób była spora. Dlatego też planowaliśmy wybrać sanktuarium gdzie będzie dużo słoni a jeszcze lepiej jak będzie wśród nich słoniątko. Zdecydowaliśmy się zatem na sanktuarium gdzie było 13 słoni plus maleństwo i w ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że w grupie będzie ponad 40 osób! Gdy informowaliśmy o tej liczbie w kolejnych punktach gdzie można było kupić wycieczkę to Tajowie niedowierzali! Dzwonili aby wyjaśnić sytuację i okazało się, że to przez grupę Chińczyków, którzy w tym czasie mieli wakacje. Po rozmowie z nami część osób zrezygnowała z promowania tego sanktuarium i chowając ulotki dziękowali za uświadomienie. Dlatego rada od nas! Zapytajcie o: ilość słoni w sanktuarium, ale nie zrażajcie się jeżeli jest ich mało. Ważnym drugim pytaniem ile osób maksymalnie liczy grupa (poproście także o telefon do sanktuarium w celu potwierdzenia liczebności grupy!). Wtedy też zobaczycie na ile osób przypada jeden słoń. Zapytajcie również jak będzie przebiegać plan wycieczki, ponieważ może on odbiegać od planu prezentowanego w ulotce. Powiedzieliśmy wam już co zabrać, ale na wszelki wypadek dopytajcie czy coś jeszcze będzie potrzebne. Zapytajcie również ile osób liczy grupa na chwilę obecną. My wybraliśmy wycieczkę dzień wcześniej około godziny 21, więc nie ma potrzeby rezerwowania wycieczki z kilkudniowym wyprzedzeniem a im później tym będziecie mieć pewność, że liczba osób w waszej grupie nie wzrośnie drastycznie w kilka godzin. Na koniec, powiem wam tylko, że jeżeli wahacie się czy na pewno warto, albo boicie się tych dużych zwierząt, albo po prostu chcecie się wybrać do Tajlandii i nie wiecie jakie atrakcje warto zaliczyć w tym pięknym kraju. To na waszej check liście na pierwszym miejscu powinno być sanktuarium słoni. Nie pożałujecie!.