Mimo że miałam okazję wypróbować kilka technik rękodzielniczych, to cały czas mam obszary do zdobycia. Jakiś czas temu zaczęłam swoją przygodę z gliną samoutwardzalną. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami moimi wrażeniami, ulubionymi materiałami i przemyśleniami. Gotowi? No to zaczynamy! Dwa miesiące temu stwierdziłam, że chcę spróbować czegoś nowego. Zależało mi też na nadaniu charakteru mojej półce z kwiatami, dlatego porwałam się od razu na głęboką wodę – ulepię doniczki! Pomyślałam o glinie, choć miałam z nią do czynienia tylko raz, a próby… były kompletnie nieudane. Stwierdziłam jednak, że jestem kilkanaście lat starsza (i mądrzejsza), więc przeczytałam kilka artykułów na ten temat. Chciałam jednak jak najwięcej rzeczy wypróbować samodzielnie metodą prób i błędów. Przyznam, że w ten sposób mam najwięcej frajdy z testowania nowych technik rękodzielniczych, więc zabrałam się do działania. Pierwsze wrażenia… Nie do końca wiedziałam, jaka jest oferta gliny na rynku, jednak byłam pewna, że musi być to opcja samoutwardzalna, która nie wymaga wypiekania w piecu. Na pierwszy ogień wybrałam markę Jovi i opakowanie 1 kg. Nie miałam bladego pojęcia, na ile to wystarczy, jaka jest jakość masy oraz na ile mogę z nią sobie pozwolić. Raz się żyje! Moje zamówienie dotarło, więc wzięłam się za testy. To, na co zwróciłam uwagę, to bardzo szybkie schnięcie gliny po rozpakowaniu, co wymagało równie sprawnej reakcji z mojej strony. Było to jednak przyjemne i od razu postanowiłam ulepić doniczkę (pierwsza u góry na poniższym zdjęciu). Zrobiłam jednak jeden podstawowy błąd – oblepiłam masą pojemnik i zostawiłam w ten sposób na noc. Nie wzięłam pod uwagę tego, że glina się kurczy podczas suszenia i moja praca popękała. Udało mi się ją naprawić, jednak już nie miała później takiej szczelności. Oprócz doniczek zaczęłam lepić też broszki o przeróżnych kształtach – kwiatów, zwierząt, a nawet z motywami z Harry’ego Pottera. Jest to zdecydowanie łatwiejsze na początek i trudniej o popełnienie błędu. Mniejsze formy z moich obserwacji również rzadziej pękają. Pierwsze próby okazały się udane, więc mogłam zacząć szukać swojego ulubionego stylu. Zajęło mi to 1,5 miesiąca i choć nadal testuję pewne rozwiązania, to już mam swoje ulubione narzędzia. Ulubione materiały i narzędzia… Jak wspomniałam, pierwsza glina, z której korzystałam, była z firmy Jovi. Potem miałam okazję przetestować też markę Koh-I-Noor Kera. Obie są naprawdę w porządku… ale do różnych rzeczy. Z pierwszej lubię lepić doniczki – jest „sztywniejsza”, dzięki czemu łatwiej zachować formę. Druga sprawdzi się świetnie w przypadku odlewów, ponieważ jest bardziej mokra i plastyczna. Ważne w obu przypadkach jest szczelne przechowywanie gliny po jej rozpakowaniu – ja skorzystałam z pudełka na kanapki. Pod ręką zawsze mam też słoik z wodą do wygładzania i łączenia elementów. A skoro już o formach mówimy, miałam okazję wypróbować też foremki do odlewów od Paper Concept . Jeżeli chcemy szybko uzyskać fajne kształty bez konieczności rzeźbienia, to jest to ciekawa opcja. Moim zdecydowanym faworytem był lis, którego tylko później pomalowałam farbami akrylowymi. Dodatkowo w moim pudełku do robótek glinianych znalazł się wałek do ciasta, którym rozwałkowuję glinę na doniczki. Używam też nożyków i ceramicznej łyżeczki do wygładzania. Nie mam specjalnych narzędzi do mas, ponieważ nie czuję takiej potrzeby. Nieźle radzę sobie z tym, co mam. W pobliżu zawsze mam też papier ścierny do wyszlifowania powierzchni w przypadku ewentualnych zgrubień lub niedociągnięć po wyschnięciu pracy. Każdą pracę warto też zabezpieczyć lakierem– w szczególności w przypadku doniczek, które wymagają wodoodporności. Na dodatek można uzyskać ładny błysk lub mat – w zależności od preferencji. Na razie nie mogę polecić Wam jednej konkretnej firmy, ponieważ dwie dotychczasowe się nie sprawdziły w przypadku osłonek na kwiaty. Cały czas szukam czegoś odpornego na wodę i nietoksycznego, bo jeden produkt zatruł mi dwie rośliny. Co dalej? Gdy pokazuję swoje prace na Instastories, dostaję pytania, czy planuję sprzedawanie swoich doniczek. Za każdym razem odpowiadam, że na pewno nie w najbliższej przyszłości, ponieważ moje rękodzieło nie jest jeszcze dopracowane. W momencie, gdy osiągnę zadowalające efekty, to przemyślę sprawę 😉 Tymczasem w przyszłym tygodniu opublikuję tutorial, w którym pokażę Wam, jak zrobić „śpiące” doniczki. Jeżeli interesuje Was lepienie z mas plastycznych, może zaciekawi Was tutorial na lisy z masy solnej. Mieliście już okazję pobawić się gliną samoutwardzalną? Jesteście ciekawi następnego tutorialu? Dajcie znać w komentarzach, a jeżeli wpis Wam się podobał, będzie mi bardzo miło, jeżeli udostępnicie go dalej.
Kawałek gliny wałkujemy na ,,placek" o grubości ok. 4 mm. 2. literatką wycinamy okrąg. 3. patyczkiem wykonujemy otwór na sznurek. Trzy bazy na medale gotowe. Po ok dobie będą gotowe do malowania. 4. Złotą farbą malujemy pierwszy z medali. 5. Brązową farbą malujemy medal na 3 miejsce.
- Ֆεслоկа ошеմиፉեг
- Аኯиጺևмесик ቲоцቿህε
- Ձεժ еደሁхоլէ
- Ը аչиኒидихθ էкт
- Всωгофуτ твէջևт
- Гуфиծ ηизጺሜэ ишо
- Броζуρю օцуηև уб ሜըбеβаςυդо
Nie wiem jak u was ze świątecznym nastrojem, ale u mnie ciężko. Za oknem szaro, buro, na termometrze +5°. Były już mrozy, była nawet piękna szadź, potem słońce, deszcz- wszystko po kolei. Teraz od świąt dzieli nas tydzień, a ja przez tą pogodę ciągle w jesiennych klimatach zostałam. Co prawda materiały na wianki już gromadzę, ale motywacji do ich robienia nie mam :( Zbieram za to ostatnie rzeczy, sprzęty, doniczki, które należałoby schować na zimę. Jak to często bywa, samo zabranie do domu i umycie mi nie wystarcza. Muszę czasem zrobić coś, żeby ręce przestały świerzbić. Pokażę wam w jaki sposób często „niszczę” swoje doniczki. Napisałam to w cudzysłowie, ale pewnie wielu z was chętnie by ten znak zdjęło :) Osobiście lubię mieć rzeczy nadgryzione zębem czasu. Najczęściej kupuję donice na rynku ,kiedy przywożą towar z tzw. wystawek. Nabyłam w ten sposób mnóstwo perełek, ale jeszcze więcej doniczek najzwyklejszych, ale za to super tanich. Czasem jednak trafiają do mnie doniczki całkiem nowe. Wtedy muszę je nieco przystosować do mojego ogrodu. Staram się mieć tylko takie w kolorach od bieli do ciemnej szarości- ładnie to się zawsze komponuje z zielenią. Jeśli trafia się terakotowa i to w dodatku pachnąca nowością, więcej niż pewne, że będzie malowana i drapana. Pokażę wam obrazkowo co za tortury taki przedmiot u mnie przechodzi, a potem zastanówcie się, czy nie macie ochoty tego typu robótki ręczne- bardzo odprężające zajęcie :) Potrzebne materiały: Oto lista potrzebnych rzeczy: doniczka farba lakier odpowiedni rozpuszczalnik papiery ścierne wstążki, tasiemki, koronki czy co tam lubimy pędzle nożyczki jakiś wysoki, stabilny przedmiot, na którym ustawimy doniczkę do wyschnięcia Do roboty Malujemy wewnątrz. Stawiamy donicę na jakiejś tubie (u mnie opakowanie po alkoholu), malujemy całość i odstawiamy do wyschnięcia. Moje doświadczenia z farbami są różne. Odkryciem tego roku były dla mnie emalie akrylowe. Niestety, do zrobienia tej doniczki się nie nadały. Farba zamiast dać się zetrzeć, łuszczyła się całymi płatami. Użyłam więc takiej jak zwykle, czyli alkidowej do drewna i metalu. Śmierdzi niemiłosiernie i wymaga użycia rozpuszczalnika, ale jest trwała i co najważniejsze, nie ma problemu z deszczem i mrozem. Większość kupionych przeze mnie nowych doniczek jest mrozoodporna i do bardzo późnej jesieni stoją na dworze. Kiedy już zmarzną ostatnie chryzantemy zabieram je w suchsze miejsce. Także bardzo ważne jest dla mnie to jak farba znosi mróz przy wilgotnej pogodzie. Nie wiem jak w tym wypadku sprawdziłyby sie emulsje fasadowe, ale z pewnością sprawdzę to w przyszłym sezonie ogrodniczym :) Ważne. Kupując lakier trzeba sprawdzić czy nie zwarzy nam farby. Najlepiej po prostu zapytać w sklepie, bo wybór jest tak ogromny że nawet ja, jako malarka, nie jestem w stanie ogarnąć tematu ;) W tym wypadku użyłam lakieru olejnego. Ma on tę wadę i zaletę jednocześnie, że rzeczy nim potraktowane wyglądają na mokre nawet po wyschnięciu- trzeba więc liczyć się z tym, że kolor wstążki czy tasiemki będzie ciemniejszy niż wyjściowy. Można też użyć nitrolaku, czyli najtańszego z dostępnych lakierów , ale do farby alkidowej użyć go już nie można- gryzą się. Za to kolor tkaniny powraca po wyschnięciu. Trza się nakombinować i przetestować jednym słowem. Dobre są też lakiery akrylowe, bo da się je zastosować chyba ze wszystkimi farbami. Po wyschnięciu przecieramy doniczkę papierem ściernym. Jak dla mnie, im bardziej nierówno tym lepiej Teraz pokrywamy lakierem pasek pod tasiemkę, przykładamy ją i również na zewnątrz nakładamy lakier- będą sklejone na dobre. Na końcu odcinamy koronkę. Z doświadczenia wiem, że nie warto robić tego na początku, bo może nam się ona w trakcie klejenia nieco wstąpić, zwłaszcza taka bawełniana. Jeśli mamy ochotę, lakierujemy całość. I voilà! Oto co znalazłam jeszcze w moim ogrodzie: śmiałek darniowy, sucha werbena wytrzepana uprzednio z ogromnej ilości nasion i owoce pięknotki zakleszczone w przyciętych baldachach dzikiej marchwi. A dla odmiany na polance rozkwitł właśnie sit, więc też go ciapnęłam :) Ta doniczka pochodzi akurat z wiosny. Miętowy kolor wstążki był w sam raz na wielkanocny stół. Była w nim jedynie kula z kwiatów jabłoni poprzekładanych mchem. Długo szukałam zdjęć tamtej kompozycji, ale chyba przepadły gdzieś na dobre w czeluściach mojego archiwum :) A szkoda, przed Bożym Narodzeniem takie wiosenne zdjęcia byłyby jak znalazł na poprawę humoru. Wstążka także została zalakierowana prawie do miejsca wiązania i dzięki temu zawsze jest na swoim miejscu. Ciut większą donicę muszę zostawić na jakąś kompozycję zimową, wszak to grudzień już, białe latarenki od dawna już płoną, a dekoracji świątecznych jak nie było, tak nie ma. Jak żyć?
Witam! Jak impregnować donice z gliny, by nie było wykwitów (?) soli ?? Może trzymać. ją długo w roztworze jakiegoś kwasu albo w roztworze kwaśnej soli??? Jak wy sobie z tym radzicie?? Może tak jak w prawdziwej konserwacji? Kompresy z ligniny nasączonej wodą. destylowaną. Zostawić, dopóki nie wyschną.3 techniki DIY, które poznałam w 2020 Choć sama pokazuję, jak tworzyć różne rzeczy, wciąż chcę (i trochę muszę) testować nowe techniki. W 2020 nauczyłam się tworzyć 3 zupełnie nowe dla mnie rzeczy i dzisiaj Ci o nich opowiem. Doniczka z gliny DIY | #poprostuGlinianki Kwiaty niejednokrotnie zaskakują mnie swoim pięknem. Ale wiem, że równie ważna jest wyjątkowa osłonka, która potrafi dopełnić wystrój wnętrza. Dzisiaj pokażę Wam jak wykonać ją własnoręcznie. Przed Wami doniczka z gliny… lub #poprostuGlinianki! .